Z Magdaleną Fedor, trenerką rozwoju osobistego rozmawia Anna Pawliczko
Ludzie wchodzący w związki małżeńskie powinni znać się na tyle, by wzajemne komunikowanie się nie sprawiało im kłopotu. W praktyce jednak zdarza się inaczej. Dlaczego współczesnym, bliskim sobie osobom tak trudno się porozumieć?
Uczymy się siebie całe życie i to jest niezaprzeczalny fakt. Bycie w związku to bardzo wymagająca szkoła, która opiera się o wiele zasad. Niestety bardzo często polegamy tylko i wyłącznie na swoim modelu świata, co w praktyce zawęża postrzeganie potrzeb drugiej osoby. Co to oznacza? Na początku relacji opieramy się na fascynacji i odkrywaniu partnera, by z czasem okrzepnąć i poprzestać na byciu a nie na przygodzie, jaką jest odkrywanie zmian. Wielokrotnie również rezygnujemy w myśl zasady, by podobać się bardziej ze swoich potrzeb, co w konsekwencji za jakiś czas może prowadzić do konfliktów. Potrzeba aprobaty ogranicza wieź do dopuszczalnych w związku działań i zachowań i ogranicza naszą wolność, co również ma znamienny wpływ na relacje. Czy powinni znać się na tyle? Stare przysłowie mówi, że „by poznać człowieka trzeba zjeść z nim beczkę soli” to metaforyczne ujęcie pokazuje, że tak naprawdę nigdy nie poznamy osoby, z którą jesteśmy, możemy jednak zadbać o to, by komunikacja w związku przebiegała płynniej. Dlatego stworzyłam szkolenie „Teorie związkowe”, na których partnerzy wspólnie odkrywają swoją odmienność, potrzeby i uczą się pełnej akceptacji.
Proszę powiedzieć, na czym polega różnica w komunikowaniu się kobiet i mężczyzn?
Jest wiele różnic w komunikowaniu się. Przykładem może być chęć werbalnego określenia relacji poprzez nadanie jej nazwijmy to etykiety. Kobiety bardzo często, by czuć się pewnie potrzebują nazwania związku np. narzeczeństwem czy idąc dalej małżeństwem. Nazewnictwo ma związek ze stopniem poczucia bezpieczeństwa i pewnością, co do jego trwałości. Mężczyźni dla odmiany rzadziej skupiają się na definiowaniu relacji, gdyż każda deklaracja ma związek w ich modelu z zmniejszeniem poczucia wolności. Kobiety również większą uwagę przykładają do interpretowania faktów, gdy mężczyźni zwyczajnie je stwierdzają. Oni muszą problem przetrawić, my przegadać. Mężczyźni w działaniu wykazują się zadaniowością a kobiety dysponują fenomenalną zdolnością do robienia wielu rzeczy na raz. Takich różnic jest wiele a zrozumienie ich znacznie poprawia jakość relacji każdej pary.
Dlaczego tak często mężczyzna nie słyszy tego, co mówi do niego partnerka?
A może to kobieta nie wystarczająco precyzyjnie formułuje swoje myśli?
Jak wspomniałam powyżej różnimy się na poziomie komunikacyjnym. To nie tak, że mężczyzna nie słyszy tego, co mówi partnerka. Jego zdolność do wspomnianej już zadaniowości wymaga jasno określonego celu. My kobiety mamy jednak skłonność do nadmiernego „uatrakcyjniania” wypowiedzi nadając im często sens metaforyczny. Zawsze na szkoleniu podaję przykład prostego polecenia, jakim jest wynoszenie śmieci. Kobieta mówi do mężczyzny „kochanie wystawiłam śmieci”, on przyjmuje fakt do wiadomości jednak obchodzi wystawione wiadro szerokim łukiem. Problem w tym, że nie dość jasno zostało określone zadanie, które powinno brzmieć „wynieś śmieci kochanie”. Dla niego faktem jest ich wystawianie a nie zawoalowana aluzja ich wyniesienia. Precyzujmy drogie panie swoje oczekiwania a nie opowiadajmy o cudownym weekendzie, jaki koleżanka spędziła z mężem na wyjeździe licząc, że wasz partner domyśli się, że chcecie spędzić z nim romantyczny weekend.
W jaki sposób można nauczyć się mówić i słuchać, aby usłyszeć i dogadać się z partnerem?
Najważniejsze jest, by zacząć świadomie uczestniczyć w życiu poprzez bycie tu i teraz. Większość ludzi bardzo wiele czasu spędza w swoich głowach, wspominając, żałując lub planując, co może się zdarzyć. Takie postępowanie sprowadza się do tego, że nie jesteśmy obecni. Tak zwane uciekanie w myśli to pierwszy element pracy nad sobą. Kolejny to umiejętne słuchanie tak, by usłyszeć. Rzesza ludzi prowadząc rozmowę bardziej skupia się na tym, co odpowie zanim rozmówca skończy mówić, dlatego ćwiczmy aktywne słuchanie. Dodatkowo przestańmy negatywnie oceniać słowa partnera, nawet, gdy nie są dla nas przyjemne. Zamiast tego spójrzmy na „zarzuty” pod kontem „a może faktycznie on ma rację?” Często nie słyszymy i nie widzimy problemów udając, że w związku wszystko jest świetnie. Ciche dni, milczące wieczory czy zdawkowe rozmowy są sygnałem, że czas na prawdziwą rozmowę już minął. Zamiast bać się rozwiązujmy problemy na bieżąco traktując je, jako lekcję, wnoszącą nowe doświadczenia w nasze związki.
A tak modne obecnie i rozpropagowywane mediacje? Czy to dobry sposób, aby wreszcie porozumieć się z partnerem?
Dobry mediator pełni rolę katalizatora w rozmowie. Niektórym trudno jest bezpośrednio wyrazić emocje, bądź nie potrafią ich utrzymać na wodzy. Rolą mediatora jest kontrolowanie procesu i umiejętne sprowadzenie rozmowy na prawidłowe, konstruktywne tory. Jednak pary, które dbają o komunikację w swoim związku, gdzie nie ma tematów tabu i ograniczeń są w stanie same poradzić sobie z każdą sytuacją. Warunek to akceptacja i harmonijny rozwój wewnętrzny. Warto pamiętać, że każdy problem stanowi tylko werbalną interpretację, bardzo często mocno przejaskrawioną, umiejętne potwierdzanie faktów i wspólne szukanie jego jądra zamiast obwinianie, pomoże w skutecznym rozwiązaniu, do czego zachęcam.
Wszystkich chętnych poznawania siebie i zgłębiania relacji międzyludzkich, Magdalena Fedor zaprasza na stronę www.akademia69.pl
Fot. archiwum prywatne, Tziacco, Wilvorst, materiały prasowe
00001
|
00002
|
00003
|
00004
Magdaleną Fedor |