Zaręczyny… i co dalej? Od tego mementu zaczyna się planowanie, wyszukiwanie i organizowanie. Wszystkiego, co sprawi, że ślub będzie wyjątkowy, niezapomniany, najpiękniejszy.
Ale od czego zacząć? Kluczowy krok to określenie ilości gości, jaką narzeczeni chcą zaprosić. To od niej zależą wszystkie pozostałe działania, to ona wpływa na budżet wesela w największym stopniu. Nie jest to jednak proste, szczególnie kiedy młodzi stają w obliczu konfliktu pokoleń. Rodzice wielu par, przyzwyczajeni do dawnych schematów i rutynowego podejścia do tematu wesel, pragną przyjęć dużych i z tzw. „pompą”. - Inaczej myślą sami zainteresowani. Coraz częściej zauważamy tendencję skłaniania się ku kameralnym i skromnym przyjęciom, które mogą być równie udane, co ogromne weseliska – zauważa Ewa Wardęga, Członek Nadzwyczajny Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych, reprezentująca firmę Kraina Ślubów. Tworząc listę gości na przyjęcie warto pamiętać o kolejnym kroku – wyborze miejsca na przyjęcie. To ono stworzy podwaliny pod koncepcję lub tematykę przyjęcia i do niego będzie dostosowywanych wiele pozostałych elementów. Wybór jest ogromny: od małych, przytulnych restauracji, poprzez różnej wielkości domy weselne, dworki i pałace, aż po ogromne sale balowe i mniej typowe miejsca: lofty czy kluby. - Są także miejsca proponujące każdą wielkość imprezy. Do nich należy np. warszawski Hotel Jan III Sobieski. Bez względu na ilość zaproszonych osób, zawsze gwarantuje wysoką jakość i prestiż. Wybierając miejsce na przyjęcie, warto zwrócić na to uwagę – mówi pani Ewa.
Które rozwiązanie jest lepsze? Czy można je w ogóle porównywać? - Zarówno poślubny obiad dla najbliższych, jak i wesele na 300 osób, mogą być najpiękniejszą imprezą w życiu. Moim zdaniem, racjonalniej jest wyłuskać wady i zalety każdego. A najłatwiej będzie to zrobić, korzystając z przykładów naszych dotychczasowych realizacji – proponuje specjalistka.
Skromnie znaczy gorzej?
- Jedna z naszych par: Ania i Nodir, pragnęli wesela nieszablonowego. Nie chcieli zapraszać osób, z którymi mają nikły kontakt tylko dlatego, że tak wypada. Zdecydowali się na kameralne przyjęcie dla 30 osób, które przyjęło postać eleganckiej kolacji. Miejscem idealnym okazała się restauracja Krokodyl na warszawskiej Starówce. Restauracja, która dzięki układowi swoich pomieszczeń pozwala na organizację zarówno poślubnego obiadu dla kilkunastu osób, jak i większego przyjęcia z tańcami, dla 100 gości. Restauracja umożliwia posadzenie gości zarówno przy stolikach okrągłych, jak i przy jednym, wspólnym stole. Nasi klienci wybrali ustawienie w kwadrat, dzięki któremu wszyscy goście mogli widzieć się i swobodnie rozmawiać. Przyjęcie rozpoczęło się późnym popołudniem, nie było całonocne, nie wymagało serwowania wielu ciepłych dań – opowiada Ewa Wardęga.
Jakie są plusy i minusy takiego przyjęcia? - Przede wszystkim koszty. W 99% miejsc musimy zapłacić za tzw. „talerzyk”, a więc ilość gości determinuje końcowy koszt imprezy od strony gastronomicznej. Ale tutaj uwaga! Są miejsca, które narzucają klientom minimalną ilość osób
– zwracajmy na to uwagę podpisując umowę. Może się okazać, że przy faktycznej liczbie 70 osób, będzie trzeba zapłacić za 100 jako za umowną liczbę minimalną – ostrzega pani Ewa.
Dzięki mniejszym kosztom jednostkowym można sobie pozwolić na większą różnorodność lub wyrafinowanie menu. A może warto pomyśleć o wyselekcjonowanym winie lub prawdziwym szampanie? Jednocześnie przy małej ilości gości, większą uwagę można zwrócić na szczegóły: dopracowane dekoracje kwiatowe, dodatki, papeterię.
Kolejny plus? Kameralny charakter imprezy. Na mniejszym przyjęciu nowożeńcy będą gościć tylko najważniejsze dla nich osoby: najbliższą rodzinę i przyjaciół. To sprawia, że przyjęcie przebiega w ciepłej atmosferze, bez udawania czegokolwiek, za to z przewagą rozmowy.
I w końcu czas – tak cenny, kiedy organizuje się własne wesele. Organizacja małego przyjęcia nie pochłonie go tak dużo, chociażby z racji łatwiejszej dostępności terminów w kameralnych restauracjach lub małych dworkach. - W Polsce wciąż jeszcze królują średnie i duże wesela, dzięki czemu miejsca dysponujące małą powierzchnią nie są tak oblegane – uważa specjalistka.
A wady? - Ja widzę jedną, którą łatwo przekuć w zaletę. Jest to przede wszystkim uatrakcyjnienie przyjęcia. Z racji małej popularności obiadów i kolacji poślubnych w Polsce, istnieje szansa, że przyjęcie nie „rozkręci się” i większość zaproszonych wyjdzie przed czasem. Jak temu zaradzić? Serwując gościom nietypową atrakcję. Może to być krótki występ muzyczny lub kilkunastominutowa nauka tańca dla wszystkich. Warunek - wiedza o gustach zaproszonych gości – uprzedza pani Ewa.
Hucznie i z pompą
„Jak się żenić, to się żenić” – mawiał Pan Młody w „Weselu”. Zdanie stare, a jednak znajduje odzwierciedlenie także w naszych czasach. Wiele osób nie wyobraża sobie wesela innego, niż huczne, z tłumem gości i masą atrakcji.
- Nasi klienci – Paulina i Piotr zaprosili na swoje wesele 250 osób. Duża rodzina i pokaźna grupa znajomych. Nikt nie mógł zostać pominięty. Na tak liczne przyjęcie para wybrała restaurację Baśniowa w Wyszkowie. Goście zostali posadzeni wzdłuż 4 długich stołów. Połączyliśmy tradycję z nowoczesnością. Tradycyjnie na stołach pojawiły się przekąski i przystawki, ale przaśny charakter przyjęcia przełamaliśmy bogatymi i wyrazistymi dekoracjami w soczystych kolorach. Nie lada wyzwaniem było rozsadzenie zaproszonych tak, aby każdy czuł się komfortowo. Jeszcze trudniej byłoby, gdyby ta sama ilość osób miała zasiąść przy stołach okrągłych – zdradza Ewa Wardęga.
Dla wielu osób takie wesele jest rzeczą niebywałą. Główny czynnik to finanse. Organizacja eleganckiego wesela dla 200 osób, w dużym mieście lub jego okolicach, generuje koszty rzędu 40 – 65 tysięcy złotych, z podkreśleniem, że są to wyłącznie koszty menu i podstawowych alkoholi. Inaczej sytuacja przedstawia się w małych miejscowościach. Tam, niższe koszty produktów i usług pozwalają właścicielom lokali na oferowanie bardziej przystępnych stawek. Kolejny minus to czas i stres, jakich wymaga organizacja dużego przyjęcia. Decydując się na huczne weselisko organizowane na własną rękę, trzeba liczyć się z dużą ilością czasu, jaki trzeba na to poświęcić. Nie należy też zapominać o zróżnicowanych gustach (szczególnie kulinarnych) zaproszonych gości. - Wbrew popularnej zasadzie mówiącej, że wesele jest dla młodej pary, warto pomyśleć o takim menu, aby każdy znalazł w nim coś dla własnego podniebienia – radzi pani Ewa.
Duże wesela nie sprzyjają integracji i bliższemu poznaniu się rodzin. Podczas takiej imprezy trudno jest porozmawiać ze wszystkimi, traci się więc intymny charakter – tak ważny dla wielu osób.
A pozytywne strony? - Przede wszystkim możliwość spotkania całej rodziny. Tak duże imprezy pozwalają zobaczyć się z dalekim kuzynem czy wujkiem z zagranicy – uważa specjalistka. - Staropolskie wesela zawsze były huczne i przaśne. Dawny wzorzec przedstawia wesela pełne gości: rodziny, znajomych i sąsiadów, trwające do białego rana, ze stołami uginającymi się od jedzenia.
Bez względu na wielkość przyjęcia, można je zorganizować tak, aby było najpiękniejsze i wymarzone. - Warunkiem jest uświadomienie sobie swoich oczekiwań i preferencji. Pamiętajmy, aby do niczego się nie zmuszać, bo dnia ślubu nie da się powtórzyć – zauważa Ewa Wardęga.