Z Pauliną Dróżdż, socjologiem Warsztatów Analiz Socjologicznych, rozmawia Anna Pawliczko
Proszę powiedzieć, jakie są podobieństwa a jakie różnice w kwestii podejścia do małżeństwa 10 - 20 lat temu i dziś?
Zarówno dekadę czy dwie temu, jak i obecnie, małżeństwo - bez względu na to czy zawierane w kościele, czy w urzędzie - było i jest postrzegane jako sposób na usankcjonowanie i przypieczętowanie relacji łączących dwoje ludzi. Złożenie sobie przez kobietę i mężczyznę nawzajem przysięgi wierności i trwałości uczuć w obecności świadków stanowiło i nadal stanowi swoiste zabezpieczenie przed rozpadem związku. Im więcej nas łączy, w tym węzeł małżeński, tym więcej mamy powodów, w przypadku „erozji” uczuć i innego rodzaju tzw. problemów małżeńskich, aby walczyć o związek. Zawarcie małżeństwa zarówno 10-20 lat temu, jak i dziś, oznacza ustanowienie nowej, młodej, początkowo dwuosobowej rodziny i powstanie nowych relacji łączących członków dwóch dotychczas całkiem odrębnych rodzin. Małżeństwo dodaje nam powagi w oczach innych ludzi. Zamężna kobieta/żonaty mężczyzna są postrzegani jako bardziej odpowiedzialni, godni zaufania, poważnie myślący o życiu i przyszłości. Ma to szczególnie duże znaczenie w przypadku niektórych kategorii osób publicznych, zwłaszcza polityków. Uważam, że kwestia ta nie uległa zmianie prze ostatnich kilka dekad. Tyle o podobieństwach. Jeśli chodzi zaś o różnice to mam wrażenie, że obecnie małżeństwo nakłada na ludzi, który zdecydowali się na sformalizowanie związku, mniej obowiązków i powinności niż miało to miejsce w przypadku poprzedniego pokolenia. Wstąpienie w związek małżeński nie jest tożsame z planowaniem posiadania dzieci, nie oznacza także tak dużych, jak kiedyś zmian w dotychczasowym stylu życia. Narzeczeni najczęściej nie zmieniają po ślubie miejsca zamieszkania, a jedynie stan cywilny i nazwisko. Sprawia to, że małżeństwo nie jest postrzegane w takim stopniu jak kiedyś, jako koniec pewnego etapu w życiu, cechującego się „wolnością”, swobodą i brakiem odpowiedzialności.
A rozwody? Czy kiedyś było ich mniej niż obecnie?
Tak, liczba rozwodów wzrasta. Trend ten utrzymywał się przez poprzednie dekady - lata 80. i 90., aż do roku 2000. W tym okresie zanotowano także stale obniżającą się liczbę zawieranych małżeństw. Obecnie jednak warto zwrócić uwagę na powoli, ale systematycznie wzrastającą popularność małżeństwa, a co za tym idzie – liczbę zawieranych związków małżeńskich. Młodzi ludzie nie uważają wstąpienia w związek małżeński za koniec szalonej młodości, tylko za naturalny krok, który utwierdzi ich w postanowieniu i pragnieniu bycia razem.
Pokolenie 30., 35-latków, które zdecydowało się żyć w wolnych
związkach albo pozostać singlami, nieco tęskni za rodziną w tradycyjnym
rozumieniu. Dzisiejsi 25-latkowie znacznie chętniej i szybciej decydują się
na sformalizowanie związku. Takie przynajmniej są moje odczucia. A jak
ocenia to Pani, jako socjolog?
Zgadza się. Formalizacja związków wśród osób młodych (przed 30 rokiem życia) jest dziś bardzo popularna. Nie powinno to dziwić zważywszy, że zdecydowana większość osób z tego pokolenia wychowała się właśnie w tradycyjnych rodzinach i taki model związku i życia rodzinnego jest im najbliższy – postrzegany jako naturalny i prawidłowy. Po okresie lat 90. charakteryzujących się fascynacją zachodnią kulturą, promowaną przez filmy przedstawiające w atrakcyjny sposób życie niezależnych, koncentrujących się na rozwoju kariery zawodowej i prowadzących bujne życie seksualne singli, a także nieco swobodniej traktujących tematykę małżeństwa poprzez promocję nietypowych modeli rodziny (często niepełnej), nastąpił czas na powrót do tradycyjnych, sprawdzonych wzorców. Dla osób pewnych swoich uczuć, małżeństwo nie jest jedynie formalnością, a kolejnym pożądanym i naturalnie następującym po narzeczeństwie etapem związku. Należy także pamiętać, że coraz bardziej popularne staje się odnawianie przysięgi małżeńskiej przez pary z długim stażem lub zawieranie ślubu kościelnego przez małżeństwa zawarte przed laty w urzędzie. Mam szczerą nadzieję, że ta moda szybko nie przeminie.
A jaką widzi Pani przyszłość dla tradycyjnego małżeństwa?
Mimo dużej liczby rozwodów – pozytywną. Wzrasta popularność i liczba zawieranych związków małżeńskich a ludzie, którzy decydują się na ślub, coraz częściej mieszkają razem przed wstąpieniem w związek małżeński. Jest to niezwykle istotne i potrzebne, ponieważ daje narzeczonym szansę na poznanie się w codziennym życiu, oswojenie swoich słabości i wad, nauczenie się wspólnego życia i akceptacji własnych niedoskonałości, albo podjęcia wspólnej pracy nad tym, co ich w sobie nawzajem drażni. Jestem zwolenniczką długiego narzeczeństwa i zamieszkania razem przed ślubem w celu jak najlepszego poznania drugiej osoby i utwierdzenia się w uczuciach. Z upływem czasu, wraz z wiekiem i nowymi doświadczeniami ludzie wprawdzie zmieniają się, ale dobra znajomość drugiego człowieka zanim podejmie się ostateczną decyzję o spędzeniu z nim życia, jest kluczowym elementem trwałego związku.
Fot. archiwum prywatne, Breuning, Wilvorst, serwisy prasowe
00001
|
00002
|