Anna Pawliczko: - Historia klasztoru franciszkańskiego w Głubczycach sięga połowy XV wieku. A kiedy narodziła się idea powstania Matecznika?
o. Łazarz Żukowski: - Z myślą stworzenia miejsca, przestrzeni dla młodych mam nosiłem się już od samego początku mojego kapłaństwa, które przeżywam jako franciszkanin. Zaraz po święceniach kapłańskich w 2001 r. przełożeni skierowali mnie do Prudnika. Jednym z moich zadań było kapelaństwo w szpitalu. Zaangażowałem się przede wszystkim na oddziale dziecięcym. To tam widziałem cud macierzyństwa, ale i czasem trudne zmagania młodych mam w opiece nad dzieckiem. Widziałem także jak troszczą się o swoją kobiecość.
Chwilę potem moje dwie bratowe zostały mamami. Zacząłem poznawać wiele kobiet, które rodziły dzieci. Spotkania i rozmowy z nimi uświadamiały mi jak niezwykłym i cudownym przeżyciem jest macierzyństwo, ale jednocześnie jak trudnym. Pozwalały mi uczestniczyć w ich życiu. Chrzciłem ich dzieci. Poznawałem mężów i ojców rodzin. Ta ich niezwykła ale i nieporadna czasem troska o żony. Dojrzewała myśl, by jakoś to wszystko ogarnąć i stworzyć przestrzeń troski o całe rodziny.
Gdy przybyłem do Głubczyc we wrześniu 2009 r., w czasie różnych nabożeństw w kościele i na spacerach po mieście poznałem wiele młodych małżeństw radujących się przyjściem na świat swoich dzieci. Powróciła myśl o stworzeniu przestrzeni, która będzie podkreślała cud macierzyństwa, cud rodzicielstwa. Która stanie się miejscem troski o kobietę, o jej kobiecość i bycie mamą. Wierzę, że powołaniem kobiety i najpełniejszą realizacją jej kobiecości jest właśnie macierzyństwo. To dlatego powstał Matecznik. By pomóc kobiecie jeszcze bardziej odkrywać urok i rolę, do jakiej zaprasza ją Dobry Bóg. Do rodzenia ŻYCIA!
A.P.: - Matecznik, to według definicji encyklopedycznej leśna ostoja dla zwierząt. Czy Matecznik funkcjonujący przy Franciszkańskim Ośrodku Pomocy Dzieciom ma spełniać podobną funkcję tyle, że dla „świeżo upieczonych” mam?
o. Ł.Z.: - Warunkiem przynależności do klubu jest bycie młodą mamą, a wyznacznikiem młodości mamy, posiadanie małego dziecka. Stąd też wśród nas jest kilka czterdziestoparolatek, które właśnie urodziły kolejne dzieci. Matecznik jest adresowany dla mam będących na urlopach macierzyńskich bądź wychowawczych, czyli nie pracujących zawodowo. A mieści się w gościnnych murach franciszkańskiego klasztoru w Głubczycach, w pomieszczeniu przystosowanym dla matki z dzieckiem. Dlatego matki przychodzą z dziećmi, dla których jest zagródka z pluszakami, klockami; jest zwisający z sufitu hamak a także kojec dla najmłodszych. Gdy mamy siedzą i rozmawiają, ich dzieci bawią się bezpiecznie. Takie małe przedszkole, tyle, że w klasztornych murach.
A.P.: - Jak do tego doszło, że opiekę nad „przestrzenią dla młodych Mam” sprawuje duchowny?
o. Ł.Z.: - Każdy zakonnik, by móc zostać zakonnikiem, musi być prawdziwym mężczyzną. A prawdziwy mężczyzna to taki, który jest zdolny dać życie i zaopiekować się życiem. Ludzie zwracając się do mnie mówią; „ojcze”. To niezwykłe wyzwanie, a jednocześnie ogrom zaufania. Naturalnie, żyjąc w celibacie realizuję ojcostwo w inny wymiarze. Moje opiekowanie się młodymi matkami jest realizacją duchowego ojcostwa w konkrecie rzeczywistości. Mężczyzna pragnie żyć dla kogoś konkretnie. Chce mieć dla kogo codziennie wstawać. Myślę, że żyjąc w celibacie daję kobietom poczucie bezpieczeństwa. Jestem przyjacielem, a nie kimś, kto chciałby je poderwać. Celibat daje mi wolność spojrzenia na kobiecość. Zachwycam się nią. Ja ich nie pożądam, ja się nimi wzruszam. Moja obecność ich nie krępuje. Swobodnie karmią przy mnie piersią.
A.P.: - Czasy, w których przyszło nam żyć niestety nie są łaskawe dla kobiet, które spodziewają się dziecka ani tym bardziej dla młodych mam, o czym sama zdążyłam się przekonać. Tymczasem Matecznik to jakby „światełko w tunelu” dla kobiet, które znalazły się w nowej sytuacji życiowej.
o. Ł.Z.: - Z pewnością trzeba się baczniej przyglądać rzeczywistości wokół nas. Jako franciszkanin jestem spadkobiercą wielkiej tradycji pozostawionej przez św. Franciszka. On kazał braciom chodzić boso, żeby czuli ziemię. Czuli rzeczywistość. Myślę, że bycie blisko ludzi, nasłuchiwanie bicia ich serc, wypicie z nimi litrów kawy przy rozmowach, to nauka życia takim, jakie ono jest. Wtedy można proponować rozwiązania i pomysły, które są zakotwiczone w realiach codzienności.
A.P.: - Czas spędzany w Mateczniku daje kobietom możliwość odetchnięcia od codziennych domowych obowiązków. Proszę powiedzieć, jak wyglądają co wtorkowe spotkania w przyklasztornym klubie młodej mamy?
o. Ł.Z.: - Zależało mi, by stworzyć dla nich przestrzeń, by miały gdzie się spotkać, poplotkować, napić spokojnie kawy, a jednocześnie by czas bycia w domu nie był czasem w „kapciach i dresie”. By się nie zmęczyły macierzyństwem. Ale zależy mi także, by dziewczyny poza złapaniem oddechu mogły się czegoś nauczyć. By dzieląc się doświadczeniem, poznawały jak jeszcze lepiej być mamą. Dlatego na cotygodniowe spotkania zapraszamy różnych gości, którzy pomagają owym mamom rozwijać się zarówno jako kobieta i matka. Stad mieliśmy już spotkania z fryzjerką, pediatrą, fotografem, przedstawicielem urzędu pracy, położną, instruktorką fitness, logopedą, brafitierką. Były ćwiczenia mięśni Kegla, była kosmetyczka, ginekolog i matka trójki dzieci urodzonych w domu. Goście są z nami przeważnie półtorej godziny, trwa dyskusja. A potem już sobie siedzimy i gadamy. Spotykamy się przed południem. Początkowo rozchodziliśmy się po dwóch godzinach. Teraz dziewczyny siedzą nawet do godzin obiadowych.
A.P.: - Czy według Ojca uruchomianie podobnych miejsc w różnych miastach Polski mogłoby pozytywnie wpłynąć na kobiety, które chętniej decydowałby się na urodzenie dziecka wiedząc, że mogą liczyć na wysłuchanie, wsparcie, zrozumienie?
o. Ł.Z.: - Bez wątpienia. Już nawet dwie z mam zdecydowały się na kolejne dzieci. Śmiejemy się, że nie chcą wypaść z klubu. Takie miejsce jak nasz Matecznik pomaga przełamywać monotonię codziennego życia. I rozwija kobiety. A przecież one, jeśli są dostrzeżone w swym kobiecym uroku, komplementowane, wtedy zwyczajnie pięknieją. Obecność kobiety sprawia, że świat staje się łagodniejszy, subtelniejszy. Kobieta wprowadza mężczyznę ze świata rzeczy w świat uczuć i emocji. Pan Bóg okazał się geniuszem, tworząc je. Kobiety pochłonięte macierzyństwem, choć są szczęśliwe, to jednak czasem im ciasno w świecie pampersów i kaszek. Niejedna z nich jest tak zagoniona, że nawet nie ma czasu oka pomalować, czy zdjąć dresu. Gdy będzie „szła do ludzi” to i makijaż sobie zrobi i o fryzurę zadba i ładnie się ubierze. A jak będzie potrzebowała załatwić coś na mieście, inne matki przypilnują jej dziecka. I chyba po takim spotkaniu będzie zwyczajnie szczęśliwsza. Może nawet obiad smaczniejszy ugotuje. A przynajmniej dowie się od koleżanek, że najlepszy obiad to taki, który starcza na dwa dni (śmiech).
Wie Pani, teraz w moim sercu kołacze się kolejne marzenie, stworzenia przestrzeni dla ojców. Bo wierzę, że najlepszą karierą mężczyzny jest ojcostwo. A najwspanialsze, co może zrobić ojciec dla swoich dzieci, to kochać ich matkę.
Fot. z archiwum o. Łazarza Żukowskiego
00001
|
00002
|
00003
|